Zobacz też: (inne podstrony)
- Mega promocja. Strzebiń-Tarnowskie Góry za darmo
- Marszałka lubimy, zmian się nie boimy
- Miesięcznik pasażera na trasie Strzebiń-Katowice (blog)
- Los pasażerów ze Strzebinia
- Aron a sprawa kolei w Strzebiniu
- Strefa A dla Kalet
Wróć do strony nadrzędnej:
Od 14 grudnia 2008 r. pociągi regionalne pokonują 34-kilometrowy odcinek z Tarnowskich Gór do Katowic w czasie aż 72 minut. Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego zasłania problem brakiem kompetencji.
Autobus miejski KZK GOP nr 820 na pokonanie tej samej trasy do przystanku „Katowice Chorzowska” potrzebuje 51 minut, a wieczorem wystarcza mu 47 minut. W godzinach szczytu autobus kursuje co 20 minut, pociąg co godzinę. Wieczorem autobus jest co 45 minut, pociąg ma nawet czterogodzinną (!) przerwę.
Linia autobusowa jest obsługiwana fabrycznie nowymi pojazdami marki solaris, przegubowymi ze 100% niskiej podłogi. Na linii kolejowej spotykamy konstrukcję sprzed półwiecza pod oznaczeniem EN57, często zmodernizowaną w ten sposób, że oryginalne miękkie siedzenia zastąpiono siedzeniami plastikowymi.
Cena biletu w obydwu przypadkach jest identyczna. To jednak widać za słaby priorytet wyboru środka transportu, bowiem pasażerowie decydują się gremialnie na podróż autobusem. I nie można im się dziwić.
Tylko że w tym samym czasie ci sami pasażerowie autobusu 820, jak i cała reszta nas, mieszkańców województwa śląskiego, łożymy sowicie poprzez budżet samorządowy na utrzymanie tej najwolniejszej kolejki wyżynnej Europy. Dla jedynego operatora – PKP-Przewozy Regionalne Sp. z o.o. – jest to sytuacja wymarzona. Dotacja zgarnięta, dowóz kolejarzy do pracy zapewniony, ze zwykłymi pasażerami nie trzeba się użerać, czegóż można chcieć więcej?
Jesteśmy mieszkańcami aglomeracji europejskiej. Czy streszczoną powyżej sytuację można nazwać europejskim systemem zintegrowanego transportu aglomeracyjnego? Czy stać na taką antypromocję naszego regionu?
ATP
Ciąg dalszy nastąpi
Sam nie spodziewałem się, że ciąg dalszy dopisze samo życie, i to tak szybko.
Zatem dla tych, co jeszcze nie wiedzą.
Zamiast atrakcji Glajzy Wyżyny Śląskiej, czy jakoś tak, od 9.II.2009 mamy „Poznaj Nakło Śląskie z PKP-PR”.
Urząd Marszałkowski popada z jednej skrajności w drugą. Zamówił w naszym imieniu i za nasze pieniądze pociągi, które odcinek z Tarnowskich Gór do Nakła Śląskiego pokonywały w 12 minut. I tak je wpisał do trwałego rozkładu jazdy.
Ale ktoś z grupy PKP (jako zwykły pasażer nie mam w obowiązku znać się na niuansach podziału w PKP) wpadł na pomysł, by z dniem jak wyżej pociągi pokonywały ten odcinek dwukrotnie szybciej. W efekcie każdy z nich stoi w Nakle Śląskim 6 minut. Po co?
Oprócz tego, a może przede wszystkim, z ww. dniem została obnażona pewna prawda. Da się jechać od Tarnowskich Gór „pod prąd”. Tak samo jak rozpinać składy w 10 minut (Goleszów).
Czy nie za dużo tych prawd w jednym czasie? Czy nasz marszałek w ogóle nad tym panuje?
I na sam koniec, tak z czystej ciekawości zapytam. Czy nasz marszałek jest również piśmienny, jak jego kolega z Dolnego Śląska?
Jeśli tak, może wytłumaczyłby sens 6-minutowego postoju w Nakle Śląskim w sytuacji, kiedy pociąg do centrum Katowic jedzie i tak aż o 21 minut dłużej od autobusu.
Czekaj… Tzn. że pociągi jadę teraz niewłaściwym torem? Serio? Wow :) W którymś tam piśmie marszałek pisał, że zapyta się PLK o możliwość takiego prowadzenia ruchu :) Może wraz ze zmianami w marcu zmienią czasy przejazdu? :)
Może mają tak wytrasowany ten pociag, że i tak by musiał gdzieś stać? A w marcu szukują się jakieś zmiany, więc je chcą wprowadzić razem? (wtedy chyba nie opłat dla PLK)
Ups, przepraszam, pozostaję pod wcale nie mniejszymi emocjami. Żywo zapomniałem dodać, że to pytanie retoryczne.
Otóż bez sensu było dawać 22 minuty od Tarnowskich Gór do Radzionkowa do stałego rozkładu jazdy, kiedy można było dać czas nominalny + opóźnienie czasowe, wynikające z tego ograniczenia prędkości. Bo od wczoraj mamy częściowy powrót do normalności, tylko co z tego, skoro sztywny rozkład jazdy i tak nakazuje stracić te 6 minut.
Tłumaczę to tak, że nikt nie wierzył, że przez okres obowiązywania rozkładu jazdy 2008/2009 ta sytuacja może ulec poprawie. Przecież dla nikogo zaskoczeniem nie jest, że PKP to instytucja nieobliczalna.
Mam też nieskrywaną satysfakcję. Bo zaledwie parę dni wcześniej ja, zwykły pasażer, tą sytuację potrafiłem przewidzieć. W swojej propozycji rozkładowej założyłem właśnie czas nominalny + opóźnienia w odnośnikach, w głębokiej nadziei, że jednak się uda.
Natomiast nie zamierzam się chwalić, że - zgodnie z zapowiedzią - tu i ówdzie trochę maili powysyłałem, zapraszając tych i owych do skorzystania z atrakcji. Akurat wątpię, by to był ich bezpośredni skutek, chociaż kto wie.
Najlepsze - proszę sobie wyobrazić zachowanie podróżnych. To nie było zdziwienie, to było przerażenie. Mało brakowało, a ludzie dzwoniliby po policję, by sprawdziła alkomatem maszynistę, który zamiast zwykłych 10 km/h rozpędził pociąg do 100 km/h.
I jeszcze ciekawostka dla miłośników kolei, bezkrytycznie wierzących w bazę kolejową. Nie mamy tyle peronów i krawędzi peronowych, co tam pisze. Przynajmniej od 9.II.2009 jest ich w użyciu więcej. (Dla zainteresowanych: Ile? Polecam samemu sprawdzić.)
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd