Choć szybka kolej do Pyrzowic powstaje dopiero w głowach projektantów, to mieszkańcy gmin, przez które mają biec nowe tory, już protestują. - Jesteśmy za postępem, ale nie naszym kosztem. Nigdy nie damy się stąd wysiedlić - mówią ludzie z niewielkiej Siemoni
Wszyscy pamiętamy wrześniową euforię. PKP Polskie Linie Kolejowe po prawie roku zwłoki podpisały z konsorcjum firm Poeyry Infra oraz DB International umowę na stworzenie całej dokumentacji techniczno-projektowej szybkiej kolei z Katowic do Pyrzowic. Plany zakładają, że linia łącząca miasta aglomeracji z lotniskiem będzie miała 38 km długości. W pierwszym etapie wybudowany zostanie od podstaw 24-kilometrowy odcinek z Bytomia Rozbarku, przez Piekary Śląskie, do Pyrzowic. W drugiej remontowane byłyby istniejące tory z Katowic, przez Chorzów Batory, do Bytomia Rozbarku. W 2011 roku PKP PLK chcą ogłosić przetarg na budowę połączenia z lotniskiem, które ma być gotowe do 2015 roku.
Dowiedz się więcej:
Linia na Pyrzowice
To ambitne plany, ale rzeczywistość może być zupełnie inna. Okazuje się, że przeciwko szybkiej kolei do Pyrzowic protestują już mieszkańcy gmin, przez które mają przebiegać nowe tory. Pierwsze listy protestacyjne dotarły do marszałka i wojewody oraz wójta Bobrownik, a mieszkańcy Siemoni (jednego z ośmiu sołectw wchodzących w skład Bobrownik) złożyli w sądzie wniosek o rejestrację własnego stowarzyszenia. Mają jeden cel: bronić swojej miejscowości przed powstającą koleją. - Jesteśmy za postępem, ale nie naszym kosztem - mówią ludzie.
Na nieszczęście dla decydentów mieszkańcy są zdeterminowani, bo pod ich oknami właśnie powstaje autostrada A1. Budowa kojarzy się ludziom z rozlewiskami wody i ciągłymi przerwami w dostawach prądu, kiedy budowlańcy "coś porobią" z rurami albo kablami. Następnej rządowej inwestycji, czyli szybkiej kolei, nikt tu już nie przełknie. - Wielu naszych mieszkańców uciekło od miejskiego zgiełku, by osiedlić się w cichej i spokojnej okolicy. Nie chcą mieć pod oknami pędzących pociągów i szalejącej autostrady - mówi Katarzyna Cofała, sołtys Siemoni.
Ale nie tylko o ciszę i spokój tu chodzi. Mieszkańcy przekonują, że już wstępne plany przebiegu szybkiej kolei to… zmasowany atak na miejscowe szkoły, kościoły i domy kultury. Ludzie alarmują, że linia przetnie miejscowość niczym miecz i utrudni dojazd do wszystkich tych instytucji. - Po co komu dom kultury albo szkoła, do której nie będzie można normalnie dojechać? - pytają.
Zofia Krzykawska, którą wybrano na szefową stowarzyszenia, mówi, że szybka kolej i autostrada to nie wszystko. W pobliżu mają przebiegać też tzw. kolej szybkich prędkości oraz drogi serwisowe dla przyszłej bazy Cargo powstającej na lotnisku. Szykuje się komunikacyjny Armagedon. - Zabiera się nam przestrzeń życiową. Zostaniemy po prostu rozjechani, żeby komuś było wygodniej - mówi pani Zofia.
Wiadomo, że z powodu budowy szybkiej kolei część mieszkańców zostanie wysiedlona. A ludzie potrafią liczyć. Na wysiedlenia kolej chce przeznaczyć około 120 mln zł. Biorąc pod uwagę, że swoje domy będzie musiało opuścić około tysiąca mieszkańców gminy, wychodzi po 120 tys. zł na rodzinę. To za mało, by zacząć życie gdzie indziej. - Większość mieszkańców ma już swoje lata, nie są młodzieniaszkami. To nie jest czas, by zaczynać wszystko od nowa - dodaje Krzykawska.
Ludzie zapewniają, że nie są przeciwko samej kolei, bo rozumieją, że dojazd z Katowic na lotnisko musi być szybki i wygodny. Proponują jednak, by zamiast nowej linii wykorzystać już istniejące tory, po których kiedyś jeździły pociągi. Mówią o dwóch alternatywnych trasach: Katowice - Bytom - Radzionków - Tarnowskie Góry - Pyrzowice lub Katowice - Sosnowiec - Zawiercie - Pyrzowice.
- Remont kilometra starych torów kosztuje milion złotych, a budowa nowej linii aż cztery razy tyle. Już to pokazuje, że nasza propozycja jest tańsza i rozsądniejsza - mówi Krzykawska.
Karol Trzoński, dyrektor PKP PLK w Katowicach, dziwi się protestom mieszkańców. Przekonuje, że ostateczny przebieg szybkiej kolei do Pyrzowic nie został jeszcze zatwierdzony, a wątpliwości ludzi na pewno zostaną wzięte pod uwagę. - Zorganizujemy spotkanie projektanta z mieszkańcami, by wyjaśnić wszystkie wątpliwości - obiecuje Trzoński.
Ale już teraz do pomysłu alternatywnej trasy w wykorzystaniem starych torów Trzoński podchodzi sceptycznie: - Gdybyśmy skorzystali z tego wariantu, to nie byłaby szybka, ale wolna kolej do Pyrzowic. A przecież nie o to nam chodzi.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Przy każdej takie wielkiej inwestycji pojawiają się głosy osób, które nie chcą jej. Mają do tego prawo (aby uzyskać godziwe odszkodowanie).
Z drugiej strony powinny się pojawić osoby, które zaproponują budowę przystanku kolejowego na tej linii np. w okolicy Dobieszowic, Siemiony. Do tego parking dla samochodów obok i mieszkańcy mają większe możliwości wyboru pracy, miejsca nauki (Gliwic, Bytom, Katowice). A także większą atrakcyjność dla nowych mieszkańców ("będę miał stację kolejową z pociągami co 30-60 minut do Katowic/Gliwic - osiedlam się tam").
Wciaz upieram sie, ze wariant przez Radzionkow-Swierklaniec jest lepszy, bo biegnie przez tereny mniej zaludnione i mniej bedzie utrudniac zycie mieszkancom. Poza tym linia z Bytomia do Radzionkowa wreszcie ozyje, czyli zyska range, na jaka zasluguje (kursy co kilkadziesiat minut, a nie jak teraz co kilka godzin). Podobnie zyska bytomski dworzec, ktory ma cztery perony (plus piaty waskotorowy) i moze przyjac podroznych wielokrotnie wiecej niz obecnie.
Swierklaniec to miejscowosc turystyczna, z ladnym parkiem i resztkami palacu, gdzie wiele mieszkancow GOP-u spedza czas po pracy. Poza tym jest tez w poblizu zalew Chechlo-Naklo i miejscowosc Chechlo Nowe, ktore zyskalyby lepsze skomunikowania z miastami.
Na pewno koszt budowy od nowa odcinka Radzionkow-Swierklaniec-Brynica oraz renowacja odcinkow Brynica-Pyrzowice i Radzionkow-Bytom wyjdzie taniej niz budowa od nowa stacji w Rozbarku wraz z krzyzowka torow, nastepnie wschodnie obejscie Bytomia i Piekar po szkodach gorniczych i przejazd przez gmine Bobrowniki Bedzinskie, i znow budowa krzyzowki torow w Pyrzowicach z istniejaca linia na Zawiercie.
Po co budowac nowy dworzec z Bytomiu-Rozbarku, skoro dotychczasowy, ladny obiekt jest wykorzystywany w stopniu mniej niz minimalnym (skrajnie uboga oferta polaczen pasazerskich do prawie 200-tys Bytomia.) W Rozbarku wystarczy tylko peronik z mozliwoscia przesiadki z pociagow na autobusy, tramwaj i taxi. A Piekarom dostep do pociagow mozna na pewno zapewnic taniej, np. w oparciu o bocznice dojazdowe do kopaln.
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd