Marszałek nie wie, że komunikacja to nie tylko autobusy, tramwaje i pociągi. To także umiejętność łączenia transportu indywidualnego z publicznym. Od lat tylko mówi się o wprowadzeniu niemieckiego systemu P+R (Parken und Reisen).
Rok otworzyliśmy protestami kolejarzy (wzbogaconymi sympatią pasażerów), sprzeciwiających się likwidacji kolejnych kursów, pociągów i linii w regionie. Indagowany w tej sprawie marszałek województwa, Bogusław Śmigielski, orzekł po salomonowemu (po "piarowsku"?): - Sercem jestem po stronie mieszkańców, ale obowiązek nakazuje mi twardo stać po stronie rachunku ekonomicznego.
Ta wypowiedź dowodzi, że marszałek tego województwa nie rozumie istoty komunikacji publicznej. Gdyby naczelnym kryterium jej działania był rachunek ekonomiczny, dawno można by ją sprywatyzować i oddać na żer gry rynkowej. Ale komunikacja jest jednym z najważniejszych instrumentów służby publicznej, od którego zależy organizacja życia społecznego niemal na każdym polu: pracy, wypoczynku, kultury i sztuki, ochrony zdrowia, aktywności religijnej, aż po bezpieczeństwo publiczne. Jeśli ktoś nie dostrzega tego związku, daje dowód niekompetencji.
Dwadzieścia lat niemocy
W tym roku upłynie 20 lat od upadku PRL-u. Polska i Śląsk zmieniły się nie do poznania, chwalimy się sukcesami w budowie nowego ustroju politycznego i gospodarczego. Ale jest na Śląsku poletko, po którym przez te lata drepczemy w miejscu, nie potrafiąc rozwiązać problemów elementarnych: to właśnie komunikacja publiczna. W tej dziedzinie cofnęliśmy się w stosunku do sytuacji z 1989 roku. Wtedy przynajmniej istniał - kaleki, bo kaleki, ale jednak jakiś - system komunikacyjny w województwie i mimo piramidalnego kryzysu trwały prace nad jego udoskonaleniem.
Rok 1989 przerwał te prace i od tego czasu było już tylko gorzej. Komunikacja do dziś jest gorącym kartoflem, którym przerzucają się kolejne ekipy wojewódzkie i gminne, które najchętniej wspólnie odrzuciłyby go w niebyt, udając że problemu nie ma.
Komunikację miejską w katowickiej konurbacji oddano w pacht KZK GOP - Komunikacyjnemu Związkowi Komunalnemu Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Organizacja ta, będąc formalnie związkiem międzygminnym, jaki w imieniu swoich członków ma organizować komunikację, w istocie jest rezerwuarem posad dla polityków samorządowych, którzy akurat zostali bez pracy. Dzięki temu nigdy nie dorobiła się profesjonalnej kadry menedżerskiej, która byłaby w stanie zaproponować jakiekolwiek strategiczne rozwiązania. Do kanonów światowej groteski przejdzie impotencja, dzięki której przez wszystkie te lata lat nie udało się KZK GOP nawet ujednolicić systemu biletów na przejazd i zorganizować sprawnego systemu ich dystrybucji.
Do tego dochodzą księżycowe rozkłady jazdy, komediowe przetargi wygrywane przez egzotycznych przedsiębiorców wożących pasażerów kupami złomu, nieustanne wyciąganie rąk po pieniądze: od pasażerów, od samorządów. I to są główne pola aktywności tej przedziwnej instytucji.
Dwója na szynach
Nigdy poważnie nie podjęto w województwie problemów komunikacji szynowej. Najpierw w nieskończoność przerzucano z jednych rąk w drugie własność tramwajów, na "święty nigdy", oddalając dziesiątki bieżących spraw, w tym tak kluczowe, jak prawa do gruntów, na których leżą torowiska, inwestycje w infrastrukturę i w tabor. Dawno zużyte szyny pękają, wypaczają się, co rusz dochodzi do spektakularnych wykolejeń. Znikają kolejne linie, a jakże, z argumentem ekonomicznej opłacalności.
Komunikacja kolejowa, to już dramat na całego. Wiadomo, że PKP to trudny partner, w którym od lat rządzą ludzie z politycznego nadania kolejnych ekip rządowych, bo kolej - obok poczty - to główny rezerwuar stanowisk dla partyjnych towarzyszy. Ale to nie usprawiedliwia bezskuteczności władzy wojewódzkiej. Na naszych oczach zlikwidowano ponad połowę linii kolejowych i jeszcze więcej połączeń.
Głośno odtrąbiony program wprowadzania na lokalne linie szynobusów skończył się wielką klapą i kompromitacją. Dziesiątki milionów złotych poszły w błoto. Nie powiodły się próby wznowienia kursów na wcześniej zamkniętych trasach. Dworce i przystanki kolejowe poszły w zawstydzająca ruinę.
Przez długie lata piramidalną przeszkodą nie do przeskoczenia był wspólny bilet dla komunikacji miejskiej i kolejowej oraz wzajemna synchronizacja rozkładów jazdy. Co ciekawe udało się to… miastu Tychy, które od początku nie chce mieć nic wspólnego z KZK GOP i skutecznie organizuje komunikację po swojemu. Marszałek i jego gwardia zdają się nie wiedzieć, że komunikacja to nie tylko autobusy, tramwaje i pociągi. To także umiejętność łączenia transportu indywidualnego z publicznym.
System?! A co to takiego?
Od lat mówi się o wprowadzeniu sprawdzonego w niemieckich warunkach systemu P+R (Parken und Reisen), gdzie na obrzeżach aglomeracji, przy stacjach komunikacji publicznej buduje się wielkie parkingi dla samochodów osobowych.
Nasze gminy i województwo nawet nie zaczęły rozmów na ten temat. Zresztą, gdzie budować te parkingi, skoro nie ma zintegrowanego systemu komunikacyjnego - wracamy więc do punktu wyjścia.
Z parkingami sprawa jest szersza. W ostatnim dziesięcioleciu Urząd Marszałkowski gruntownie wyremontował wszystkie podległe sobie instytucje kultury. Wydał na to około 200 mln złotych, jednak przy ani jednej z nich nie wybudował parkingu. Wolnych miejsc nie ma też przy innych instytucjach publicznych, w tym przy samym urzędzie.
Argument braku miejsca jest słaby. Śródmiejskie parkingi powinny powstawać wyłącznie w podziemiach, zaś technologie ich budowy pod już istniejącymi obiektami są powszechnie znane i stosowane od lat 20. ubiegłego wieku. U nas najwyraźniej wykraczają poza wyobrażenia urzędników.
Taxi-mafia działa po staremu
Nikt nie panuje nad usługami taksówkowymi, co leży po tronie władz gminnych, a niespójność ich działań daje opłakane skutki.
Mafia taksówkarska, którą udało się skutecznie wyprzeć z Warszawy, Krakowa i Trójmiasta, wciąż na dobre funkcjonuje na Śląsku.
U nas nawet ceny korporacyjne są najwyższe w Polsce (2,80 zł/km, przy 2,20 w Warszawie i Poznaniu, 2,10 w Gdańsku, 2,30 w Krakowie). Indywidualni taksówkarze, zabierający pasażerów z lotniska w Pyrzowicach lub spod dworców kolejowych naciągają ich na 5 zł/km i jeszcze dowolnie manipulują granicami stref, w efekcie czego za przejazd 10 km żądają nawet 100 złotych.
Realizację naszych ambicji metropolitalnych trzeba zacząć właśnie od zorganizowania sprawnego, zintegrowanego SYSTEMU komunikacji publicznej, funkcjonującej 24 godziny na dobę, jak to jest w każdej aglomeracji. Tak, tak: SYSTEMU, a nie doraźnych, luźnych rozwiązań. SYSTEMU łączącego w jedną spójną sieć wszystkie środki transportu. Kto nie ma tej świadomości, nie powinien aspirować do funkcji publicznych. SYSTEMOWE poruszanie się po metropolii, to nie tylko dojazdy do pracy, to też możliwość korzystania z dóbr kultury, wypoczynku, placówek ochrony zdrowia, a nawet z gastronomii. Obywatel aglomeracji musi wiedzieć, że za dnia i w nocy może dotrzeć do celu, a potem bezpiecznie wrócić do domu. Że o określonej godzinie czekają na niego autobus, tramwaj, pociąg lub mikrobus, któ-ry odjedzie według rozkładu, nawet jeśli miałby jechać pusty. Bez tego marzenia o europejskich miastach, w których tętni życie, w których "coś się dzieje" są iluzją. Pan marszałek zdaje się o tym nie wiedzieć, choć od tego roku ma już w swoich rękach wszystkie instrumenty prawne, aby po 20 latach erzaców i działań pozorowanych rozpocząć poważne przedsięwzięcia.
Tymczasem w zarządzie województwa komunikację oddano jako synekurę z koalicyjnego klucza Ruchowi Obywatelskiemu "Polski Śląsk" i jego liderowi Piotrowi Spyrze, który ma do tego takie kwalifikacje, jak ja do operacji kardiologicznych. A tu przyszedł czas, aby zamiast działań pozorowanych, zamiast idiotycznych przetargów i konkursów na "promocję województwa", zamiast wydawania setek milionów na zbytki (jak Stadion Śląski), rozpisać poważny konkurs na projekt systemu komunikacyjnego, a potem poważnie się zań zabrać. Alibi pod hasłem "Chcę, ale nie mogę" już się skończyło.
Michał Smolorz - felietonista - POLSKA Dziennik Zachodni
potrzebna jest ogólnowojewódzka debata na temat które linie kolejowe i tramwajowe są rzeczywiście potrzebne.
Moim zdaniem nalezy wybrać kilka takich najważniejszych linii i skupić się na nich, a resztę linii zlikwidować albo zawiesić przewozy na jakiś czas ( choć pewnie raczej na zawsze bo złomiarze rozkradną).
Jeżeli chodzi o tramwaje, to moim zdaniem powinno się dążyć do pozostawienia następujących linii
http://www.pkskrasnik.webpark.pl/gop.bmp
Natomiast pozostałe linie tramwajowe należy zlikwidować i zastąpić autobusami tak jak zrobiono to z linią 25. Dzięki oszczędnościom będzie można wyremontować tory w newralgicznych punktach ewentualnie odnowić tabor ( raczej nie poprzez kupno, ale przez modernizację najgorszych strucli).
Natomiast jeżeli chodzi o komunikację kolejową w woj. śląskim, to moja opinia jest znana - proponuję pozostawienie następujących linii kolejowych
1. Katowice - Lubliniec
2. Katowice - Bielsko-Biała - Zwardoń
3. Katowice - Częstochowa
4. Katowice - Kraków
5. Katowice - Gliwice - Kędzierzyn
6. Gliwice - Pyskowice - Opole
7. Katowice - Rybnik - Racibórz
ewentualnie jeszcze
8. Rybnik - Wodzisław
9. Kalety - Strzebiń
10. Częstochowa - Opole
11. Tychy - Tychy Miasto
12. Racibórz - Kędzierzyn
na pozostałych liniach kolejowych moim zdaniem należy na jakiś czas zawiesić kursowanie pociągów pasażerskich, z możliwością ewentualnego uruchomienia za kilka-kilkanaście lat.
Pociągi spółki PKP-Intercity pozostawiłbym właściwie bez zmian.
a oto mapa pokazująca mój projekt reformy kolejowych przewozów pasażerskich w woj. śląskim
http://www.pkskrasnik.webpark.pl/slaskpkp.gif
na czarno zaznaczono linie na których proponuję pozostawić kursowanie pociągów bez zmian ( albo nawet zwiększyć w szczycie) natomiast na zielono zaznaczyłem linie gdzie proponuję ograniczyć przewozy lub zlikwidować ( do dyskusji).
Do dyskusji? Nad czym ? Nad uwaleniem przez Ciebie linii Częstochowa-Opole??? A do tego linii do Wielunia w ogóle nie przewidujesz-dziękuje za pozbawienie mnie możliwości najlepszego dojazdu na Śląsk. A tak w ogóle to nie jesteś z naszego regionu,pewnie nigdy większością tych linii nie jechałeś więc skąd taki mądry jesteś w kwestii połączeń w województwie śląskim?
I tu się znalazłeś BUSIARZU????
Co ty wiesz na ten temat,masz TUPET!!!
Jak kiedyś znajdę troszkę czasu to opiszę moje podróżowanie busami na trasie Sucha Beskidzka-Zawoja. To najlepiej pokaże, jak w Polsce wygląda ten środek transportu, który Aron tak propaguje. Busy zajechały suski PKS, o skutecznym wykończeniu kolejowej zakopianki nie wspomnę. O poziomie świadczonych usług i wielu innych ciekawych "kwiatuszkach" tamtejszego busiarstwa już wkrótce. Mały przedsmak: w samym sierpniu kilkakrotnie zatrzymywano pijanych kierowców busów, jeden nie był w stanie wydać pasażerowi reszty. Kolejna rzecz: notoryczne i nagminne łamanie przepisów bezpieczeństwa i przepisów ruchu drogowego, kilka wypadków tam było już niestety. Traktowanie ludzi jak "bydło": branie każdego pomimo, że w środku nie ma już miejsca. Jeżdżenie poza rozkładem jazdy itd. itd. itd.
akurat pijaństwo, jazda niezgodnie z rozkładem jazdy i wpuszczanie do pociągów pasażerów mimo braku miejsc zdarza się też często na PKP
Błagam, usuńcie tego arona z naszej strony bo mnie już jasna cholera bierze jak czytam te bzdury!
Jeśli tak, to walnąć bana aronowi! Za głupotę @ całokształt.
Tekst, który tu komentujemy nie jest moim zdaniem wcale zły. Choć z większością innych artykułów tego autora się nie zgadzam, to muszę przyznać, że akurat tutaj ma rację. Generalnie naszej aglomeracji śląskiej brakuje całościowej wizji i kompetentnych ludzi. Kolejni włodarze naszych miast myślą tylko o chwili obecnej, brakuje pewnej dłogofalowej polityki, brakuje pewnej wizji. Nikt nie myśli, jak będzie wyglądała komunikacja w naszych miastach za 20 lat. Jeśli dzisiaj nic nie zaczniemy robić, to skutki tego będą opłakane (podobnie było swego czasu w Japonii np.). Mam nadzieję, że linia z Tych Miasta do Katowic to początek poważnego myślenia o transporcie miejskim w naszych miastach.
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd