Studenci, którzy chcą większych ulg na bilety komunikacji publicznej, zebrali 130 tys. podpisów pod obywatelskim projektem ustawy w tej sprawie. Ministerstwo Finansów chce jednak, by rząd odrzucił ich inicjatywę.
Batalia o 49 proc. zniżki na bilety zjednoczyła studentów z całej Polski. Odkąd 1 października przed Uniwersytetem Warszawskim komitet inicjatywy ustawodawczej ogłosił swój projekt nowelizacji ustawy, do akcji zaczęli przyłączać się studenci z kolejnych miast. Ostatecznie podpisy zbierano w 50 miejscowościach, także w województwie śląskim: w Katowicach, Sosnowcu, Rybniku, Bielsku-Białej i Częstochowie.
Studenci, prosząc o poparcie mieszkańców, przypominali, że 50 proc. zniżki zostały im odebrane osiem lat temu i zastąpione zaledwie 37 proc. - Z Żor, w których mieszkam, jeżdżę pociągiem do Katowic, gdzie studiuję filozofię, i do Rybnika, gdzie studiuję prawo. Za bilet w jedną stronę płacę 5 zł. To pozornie niedużo, ale wystarczą jedna-dwie takie wyprawy w tygodniu i już miesięcznie wydaję kilkadziesiąt złotych - wyjaśniał Jacek Miketa, koordynator akcji w okręgu katowickim.
Dodawał, że wysokie ceny biletów nie tylko rujnują budżety studentów dojeżdżających na zajęcia, ale też ograniczają ich mobilność. - Na Zachodzie studenci jeżdżą na wykłady, konferencje czy warsztaty organizowane przez inne uczelnie. W Polsce to zbyt droga przyjemność. Gdy sam chcę czasem wysłuchać wykładu na Uniwersytecie Warszawskim, płacę za dojazd ponad 100 zł - żalił się Miketa.
Od grudnia, gdy marszałek sejmu przyjął oficjalnie zawiadomienie o utworzeniu komitetu, studenci mieli trzy miesiące na zebranie 100 tys. podpisów poparcia. Organizowali happeningi na uczelniach i ulicach miast, rozdawali ulotki, wieszali plakaty. Efekt przerósł ich oczekiwania - udało im się zebrać aż 130 tys. podpisów. Dzięki temu w najbliższy piątek w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu.
Niestety, radość żaków ostudziła wypowiedź Magdaleny Kobos, rzeczniczki Ministerstwa Finansów, która kilka dni temu poinformowała, że budżetu państwa nie stać na obciążenie w wysokości 350 mln zł, z którym wiązałoby się przyjęcie nowelizacji. Dlatego - jak zapowiedziała rzeczniczka - rząd opowie się za odrzuceniem studenckiego projektu.
Marcin Mastalerek, pełnomocnik komitetu, słyszał tę wypowiedź, ale wierzy, że premier Donald Tusk, który w czasie wizyty na Uniwersytecie Jagiellońskim zobowiązał się poprzeć studentów, słowa dotrzyma. Dlatego jeszcze w tym tygodniu komitet przekaże premierowi list z podziękowaniem za wsparcie i z prośbą o udział w debacie na temat inicjatywy. - Jesteśmy otwarci na dialog. Wiemy, że PSL ma własny pomysł w tej sprawie, chętnie wysłuchamy jego propozycji. Natrudziliśmy się przy zbieraniu podpisów i nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że projekt mógłby zostać odrzucony - mówi Mastalerek.
Do poparcia projektu oraz debaty na jego temat studenci namawiają także posłów. Ślą do nich e-maile, a w poniedziałek odwiedzali ich w biurach poselskich. Karolina Pudełko z Pszczyny, która od października będzie studiować prawo na Uniwersytecie Warszawskim, zapukała do Tomasza Tomczykiewicza (PO), Izabeli Kloc i Marii Nowak (PiS) oraz kilkunastu innych. - Chodzi nam o to, by do naszych racji przekonać przedstawicieli różnych opcji politycznych. Większość posłów, z którymi wczoraj rozmawiałam, jest jednak przychylna naszym działaniom - cieszy się Pudełko.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Zapraszam do dyskusji w tej kwestii. :) Ja osobiście przychylam się do takowej ulgi dla studentów.
Ja mam tylko takie jedno pytanie: skąd Ministerstwo Finansów miałoby wziąc te 350 mln? Może z budżetu na drogi? A może z budżetu szkolnictwa wyższego? Przecież wiadomo, że dając pieniądze w jedną stronę, z drugiej trzeba je zabrać. Ma ktoś jakiś REALNY pomysł?
Obecna sytuacja finansowa naszego państwa faktycznie nie jest zbyt wesoła i w kontekście tego uzasadnione jest pytanie, czy nas po prostu na to zwyczajnie stać.
A może po prostu zniżka handlowa 50% dla tych, co wykupią stosowną legitymację? Niemcy mają BahnCard, Czesi In-kartę a u nas… raptem legitymacja seniora. Nikt by nie narzekał, że "budżetu nie stać", "studenci do łopaty" czy "nie będę do niczyich podróży dopłacać".
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd