(GW) Gliwicka komunikacja dryfuje w nieznanym kierunku

Po tramwajach w Gliwicach zostaną tylko tory. Ale nawet ich przyszłość jest niejasna.

Wyszło jakoś niezręcznie. W kilka dni po tym, jak zapadła klamka w sprawie likwidacji gliwickich tramwajów, rusza program modernizacji torowisk i wagonów na niespotykaną wcześniej skalę. Tramwaje Śląskie chwalą się, że do 2012 roku zostanie na to wydanych aż 580 mln zł.

Gliwice już się na te pieniądze nie załapią. Za kilka miesięcy jedynym śladem po tramwajach w tym mieście będą tory. Osierocone przez tramwaje i niechciane przez miasto szyny będą straszyć przez kolejne lata.

Tory biegną od granicy z Zabrzem aż do Wójtowej Wsi. Głównie środkiem ulicy, choć w niektórych miejscach specjalnie wydzielonym pasem. Są w gorszym i lepszym stanie. Na głównej ulicy - Zwycięstwa - wyglądają wyjątkowo solidnie, osadzone są między betonowymi płytami.

Wkrótce nie będą potrzebne, bo tramwaje zastąpią autobusy. Gliwiccy urzędnicy zapomnieli, jak rok temu zarzekali się, że tramwajów nikt nie zamierza likwidować. Ale nagle okazało się, że 2-3 mln zł oszczędności (kwota tak naprawdę niewielka dla budżetu miasta) są wystarczającym argumentem. Jak na komendę znalazły się też autobusy z gliwickiego PKM-u gotowe zastąpić tramwaje. Nowe zlecenie na pewno podreperuje finanse miejskiej spółki, która narzekała ostatnio, że jej się nie przelewa, bo straciła niektóre połączenia.

Po płytach, w których są zatopione szyny, zaczną jeździć autobusy. Ale tory nie znikną. Już teraz prezydent Zygmunt Frankiewicz bezradnie rozkłada ręce i tłumaczy, że szyny są własnością Tramwajów Śląskich. Tramwajowa spółka tam, gdzie tory biegną środkiem jezdni, też ich nie usunie. To zbyt kosztowne. Wystarczy kilka lat. Asfalt dookoła będzie pękał, a kierowcy zaczną przeklinać, na czym świat stoi. Prezydent Gliwic liczy na to, że jakoś się z Tramwajami dogada. Ale chyba zapomniał już, jak wyglądały rozmowy ze spółką dotyczące remontu dziur wzdłuż torów na skrzyżowaniu Zwycięstwa i Wyszyńskiego. Obydwie strony uzbrojone w prawne paragrafy przerzucały się odpowiedzialnością przez kilka lat. Teraz, kiedy miasto podziękowało tramwajom, lepiej raczej nie będzie.

W Gliwicach mają inny problem. Zastanawiają się, czy autobusy, które zastąpią tramwaje, powinny dojeżdżać tylko do granic miasta, czy może dalej, do Zabrza. Miejmy nadzieję, że zwycięży to drugie rozwiązanie. Inaczej za kilka lat okaże się, że w Tychach będziemy jeździć tylko trolejbusami, w Katowicach tramwajami, a w Gliwicach autobusami. Będziemy się przesiadać na granicach miast.

Gliwickie tory i tramwaje to dobry przykład tego, co było i co nas czeka. Czyli podejścia, że każde miasto siedzi głęboko okopane w swoim grajdołku. Nos wyściubia niechętnie, bo wystarczy chwila nieuwagi i sąsiad niepostrzeżenie wsypie piasek do jego dziury. Miasta aglomeracji, Komunikacyjny Związek Komunalny GOP i Tramwaje Śląskie od kilkunastu lat dryfują w nieznanym kierunku, zamiast budować spójny i szybki system komunikacji. I - o zgrozo, dla nas pasażerów - nic nie wskazuje na to, że sytuacja się zmieni. Schizofrenia pogłębia się, kiedy uświadomimy sobie, że wszystkie wymienione wcześniej podmioty odpowiedzialne za transport kontrolują ci sami ludzie - prezydenci naszych miast.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Dodaj nową wypowiedź
lub Zaloguj się jako użytkownik serwisu Wikidot.com
(nie będzie opublikowany)
- +
O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License