Dobrze zachowane szczątki co najmniej trzech osób, znaleziono płytko pod ziemią w pobliżu rampy towarowej dworca kolejowego Stradom w Częstochowie.
To pierwszy efekt poszukiwań, podjętych przez Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach. IPN dysponuje bowiem zeznaniami świadków, którzy widzieli w okolicach dworca hitlerowców rozstrzeliwujących ludzi i zakopujących zwłoki (hitlerowcy do kopania grobów ściągali mieszkańców pobliskich domostw). W zeznaniach jest mowa o dużej liczbie pochowanych, sięgającej 2 tysięcy.
- To pierwsze czynności procesowe, jakie wykonujemy w tym konkretnym miejscu. Chodzi nam o ustalenie orientacyjnych rozmiarów masowego grobu, w którym mają się znajdować ofiary hitlerowców, pochodzące z transportów kolejowych. Chcemy też poznać ułożenie zwłok pod ziemią. Nie będziemy prowadzić ekshumacji, znalezione szczątki pozostawimy pod ziemią - mówi prokurator Piotr Nalepa z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu katowickiego IPN.
Pomocą służyli komandosi z 6. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Gliwicach, którzy podjęli się wykonania próbnych odwiertów. Już w pierwszym miejscu świder razem z ziemią wyciągnął na powierzchnię kawałki kości. Pod warstwą otoczaków i żwiru (to okolice rampy kolejowej, która znajdowała się tu jeszcze przed wojną, umacniano w ten sposób torowiska) na głębokości około pół metra pojawiły się dobrze zachowane szczątki. Wyraźnie odróżnić można było kości miednicy, łopatki, udowe i piszczelowe. Natrafiono też na czaszki.
Zdaniem dr. Tomasza Konopki z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie, ułożenie szczątków wskazuje, że ciała wrzucano do wykopanego dołu bezładnie. Fragmenty szkieletów leżą nad sobą, przemieszane.
- Sporządzimy dokładną dokumentację fotograficzną, określimy też lokalizację odnalezionego miejsca pochówku. Potem wszystko zasypiemy i będziemy czekać na ekshumację. Nie spodziewamy się tu żadnych sensacyjnych znalezisk, ponieważ ludzie zmarli w czasie transportów mogli być wrzucani do wykopanych dołów bez ubrań. Badania szczątków mogą więc potwierdzić płeć i wiek tych ludzi, w niektórych przypadkach pomóc ustalić przyczynę śmierci - dodaje Jarosław Święcicki, archeolog.
Odsłaniający pierwsze warstwy gruntu żołnierze twierdzą, że już wcześniej ktoś tu kopał. Świadczy o tym wymieszana z kamieniami ziemia. Kto, nie wiadomo. Teren w pobliżu rampy jest porośnięty trawą, w której nikną podkłady i szyny. Gruba warstwa rdzy świadczy o tym, że od dawna nie przejeżdżał tędy żaden pociąg.
Teraz już wiadomo, że ludzkie szczątki pod ziemią w pobliżu dworca Stradom rzeczywiście są. Jednak aby dokładnie zbadać cały ten teren, trzeba byłoby ciężkim sprzętem dokonać wykopów na dużej powierzchni. IPN na takie prace nie ma jednak funduszy. Prokurator Piotr Nalepa sądzi, że katowicki oddział wystąpi o pieniądze na ten cel do władz Częstochowy. To przecież niewyjaśniony fragment historii miasta.
Tylu zwłok nie powinno tutaj być
Zeznania świadków mówią nawet o 2 tysiącach ludzi, którzy mieliby zostać pochowani w okolicach dworca na Stradomiu. IPN podchodzi jednak do tych szacunków ostrożnie.
Sławomir Maślikowski, pracujący w częstochowskiej delegaturze IPN podkreśla, że ani dostępne dokumenty, ani badania historyków nie zawierają informacji, jakoby w pobliżu dworca Stradom dokonywano masowych egzekucji lub przywożono tak wielkie ilości zwłok do masowych grobów.Bardziej prawdopodobne, że pochowani są tu ludzie, zmarli w licznych transportach kolejowych, które przejeżdżały przez Stradom tu - czasem na długo - zatrzymywały się. Mogą być to m.in. osoby narodowości żydowskiej, jeńcy radzieccy, także Polacy. Liczba pochowanych powinna być jednak mniejsza.
Źródło: Dziennik Zachodni
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd