Do czego służy dworzec kolejowy? Takie pytanie można zadać, odwiedzając to miejsce w Będzinie. Od miesiąca mieści się tu siedziba straży miejskiej, są nowe toalety, budynek przechodzi od kilku lat metamorfozę.
Nie ma tu jednak tego, co dla pasażera najważniejsze - ogólnego rozkładu jazdy ani… kasy biletowej. PKP sukcesywnie ograniczały godziny pracy kasy, aż wreszcie ją zlikwidowały. Pasażerów czeka więc czasem przejście przez cały pociąg w poszukiwaniu konduktora, u którego można kupić bilet. 29 lat będziński dworzec będzie dzierżawiony przez miasto. Umowę zawarto 3 lata temu
Miasto przejęło dworzec w dzierżawę od PKP i ma ambicję uczynić go miejscem przyjaznym, nowoczesnym, ze sklepami i usługami gastronomicznymi. Dla przyjezdnych i będzinian dworzec oprócz tego, że ma perony i tory, raczej z dworcem nie ma wiele wspólnego. Najdotkliwszy dla pasażerów jest brak kasy biletowej. Bo ponad 60-tysięczne miasto jest na to podobno… za małe. Przedstawiciele PKP uznali kasę za mało istotną, a Będzin za zbyt mały, by na nią zasługiwało. Pasażera czeka czasem przejście przez cały pociąg w poszukiwaniu kontrolera, od którego mógłby kupić bilet. Problem jest spory, bo zatrzymuje się tu całkiem dużo pociągów, ludzie jadą nimi do Katowic, Gliwic, Zawiercia czy Częstochowy.
- Bilet można kupić u konduktora w pierwszym wagonie. Wystarczy więc tak ustawić się na peronie, żeby nie przechodzić przez cały wagon. Nie planujemy w najbliższym czasie otwierać kasy na dworcu będzińskim. Kiedyś kursowało więcej pociągów, więc była taka potrzeba - mówi Barbara Szczerek, rzeczniczka Śląskich Przewozów Regionalnych w Katowicach.
Arkadiusz Dusiński, szef strażników miejskich, zwracał się już do PKP, aby uruchomiły kasę.
- Jest tu całkiem spore pomieszczenie socjalne, które mogłoby służyć pracownikom kasy. Nie bardzo też rozumiem, dlaczego nie ma jednak rozkładu jazdy. Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy pasażerowie o odjazdy pytają nas. Dostałem jednak odpowiedź, że kasa będzie, pod warunkiem, że w głównej hali pojawi się kamera - mówi komendant Dusiński.
Kamera już jest, a kasy jak nie było, tak nie ma i nic nie zapowiada zmian. Nie jest to jedyny zagłębiowski dworzec z takimi problemami. Rozkładu ogólnego nie ma także np. na dworcu PKP w Dąbrowie Górniczej Gołonogu.
Marek Chmurski z Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei w Warszawie jest zdziwiony takim podejściem kolei do pasażerów. Twierdzi, że zadaniem przewoźnika jest zapewnienie standardowych usług dworca, a więc pełnego rozkładu, dostępu do informacji i kas.
- Niezależnie, czy to jest dworzec mały czy duży, stary czy nowy, takich usług oczekuje pasażer i takie powinien otrzymać. I to nie jest żaden przywilej a wręcz obowiązek przewoźnika, który otrzymuje dotacje z pieniędzy podatników. Może to niestety skutkować sytuacją, w której na krótkiej trasie np. z Będzina do Katowic pasażerowi nie będzie się chciało w zatłoczonym pociągu iść do konduktora i pojedzie "na gapę". Jeśli przewoźnik z różnych względów nie chce mieć standardowej kasy, to powinien postawić chociaż automaty z biletami. To wszystko zależy jednak od polityki firmy. Moim zdaniem, dworzec, który takich usług nie ma, działa w sposób upośledzony, nie jest w pełni funkcjonalny - podkreśla Chmurski.
Na razie przy budynku wyremontowano dach i elewacje. Od miesiąca mieści się tu też siedziba straży miejskiej, są nowe toalety. Nie ma informacji, kasy, ogólnego rozkładu.
Co do ogólnego rozkładu jazdy, który pozwala pasażerom sprawdzić np. gdzie mogą się przesiąść i o której dany pociąg przyjeżdża do innego miasta, Barbara Szczerek tłumaczy, że wystarczy, że na peronie jest informacja o godzinie odjazdu pociągu z tego konkretnego peronu. To, że nie sprawdzimy tutaj połączenia i nie będziemy wiedzieli, czy zdążymy na pociąg z Katowic lub Częstochowy, to już inny problem. Kiedyś na stacji taki rozkład wisiał. Teraz go nie ma, bo, zdaniem PKP, nie jest potrzebny.
- Mamy bardzo dobrą stronę internetową, gdzie można znaleźć wszystkie potrzebne informacje, jest infolinia. Wprowadziliśmy taką zasadę, że ogólne rozkłady jazdy wiszą tylko na dużych dworcach - tłumaczy Barbara Szczerek. - Nie będziemy tu go wieszać, bo zaraz ktoś by go zniszczył. Ponadto, mamy tak często zmiany w rozkładzie, ze względu na różne naprawy czy opóźnienia pociągów, że trzeba byłoby to zmieniać - twierdzi rzeczniczka.
Marek Chmurski uważa to tłumaczenie za pozbawione sensu. - Nie jesteśmy państwem, gdzie wszyscy posługują się internetem. Oczywiście jest tych osób coraz więcej, ale usługi przewoźnika są przecież dla wszystkich. Także dla starszych ludzi, wśród których internet nie jest popularny. Co z nimi? - dodaje.
Źrodło: Polska Dziennik Zachodni
Jeśli dobrze rozumiem, pani Barbara Szczerek, jako rzeczniczka, wypowiada się w imieniu PKP PR.
Jeśli dobrze zrozumiałem, pasażer wg PKP PR jest towarem pokroju mięso.
A może pójdziemy dalej i zamiast wagonów pasażerskich podstawimy węglarki?
Ah, ten monopolizm…
Mnie już ręce opadają, jak słucha tym idiotyzmów made in PR Katowice!
Pr Katowice zawsze wrogie wobec pasażera!
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd