Za kilka tygodni w kursujących na terenie województwa śląskiego pociągach osobowych pojawią się pierwsze "bramki" liczące podróżnych.
Docelowo takie urządzenia miałyby zostać zamontowane w większości spośród ponad 160 składów, należących do Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. Tak przynajmniej zapowiadał jego dyrektor Przemysław Gardoń podczas wczorajszego spotkania z pasażerami i członkami stowarzyszeń miłośników kolei.
- Dzięki takiemu systemowi będziemy mieli nareszcie jasność ilu pasażerów jeździ na poszczególnych trasach - tłumaczył. Jak przyznał, na przeprowadzenie takiej "inwentaryzacji" podróżnych naciskał marszałek województwa. To właśnie z budżetu województwa pochodzi 110 milionów złotych dotacji, jaka w tym roku przeznaczona zostanie na finansowanie przewozów regionalnych w naszym województwie. Podobne kwoty otrzyma spółka w trzech kolejnych latach. Posiadający ponad 9 procent udziałów w spółce marszałek chce jednak wiedzieć jak wykorzystywane są te pieniądze. W przeszłości było wiele zastrzeżeń co do rozkładu jazdy jaki proponowali kolejarze - nie brakowało opinii, że likwidowane są istotne dla lokalnych społeczności połączenia, a pozostawiane pociągi wożą powietrze i garstkę dojeżdżających do pracy pracowników kolei. Ci w odpowiedzi przedstawiali swoje szacunki, z których wynikało coś zgoła innego, ale mało kogo nimi przekonali. Teraz mamy otrzymać twarde dane. "Bramki" do liczenia podróżnych prawdopodobnie dostarczy jedna z działających na niemieckim rynku firm.
- Na przełomie stycznia i lutego jej przedstawiciele przyjadą na Śląsk i wtedy rozpoczniemy próbny montaż tych urządzeń. Jeśli nie będzie nieprzewidzianych kłopotów, to jeszcze w tym roku chcielibyśmy założyć je w większości naszych EZT-ów. Finansować będzie to Urząd Marszałkowski - powiedział dyrektor Gardoń.
Wielkie liczenie pasażerów miałoby się rozpocząć w okresie wiosenno-letnim. Wcześniej kolejarze chcą wystartować z kampanią promocyjną, zachęcającą mieszkańców województwa do korzystania z usług Przewozów Regionalnych. Na przystankach autobusowych i citylightach mają pojawić się plakaty, w mediach profesjonalne spoty reklamowe.
Początkowo kampania miała ruszyć jeszcze w grudniu, ale kolejarze zrezygnowali z takiego terminu, by… nie denerwować pasażerów kontrastem między świetlaną wizją reklam, a stanem faktycznym. Ten zaś jest niewesoły.
Jak przyznają przedstawiciele Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych, w ostatnim czasie praktycznie nie ma dnia, by ekipy remontowe nie musiały usuwać kilkunastu awarii w należących do niego pociągach. Trudno się temu dziwić - średni wiek jednego składu to 31 lat, a wiekowe instalacje elektryczne nie są w stanie wytrzymać kilkunastostopniowych mrozów.
- Zdarzało się, że trzeba było nawet na nocnych zmianach usuwać awarie - mówi Przemysław Gardoń i zapowiada, że w celu szybszej wymiany taboru będzie namawiał marszałka województwa do kupna dla potrzeb jego zakładu używanych (choć i tak dużo młodszych od tego, co obecnie mamy do dyspozycji) pociągów z Niemiec lub Holandii.
Źródło: Dziennik Zachodni
Podgląd wiadomości:
Zamknij podgląd